środa, 19 grudnia 2012

MAGIA, GNOZA, FILOZOFIA- SZKICE O SZALEŃSTWIE (cz. I)


            „Możesz znaleźć miasta bez murów, bez domów, bez gimnazjów, bez praw, bez używania pieniędzy, bez nauk, lecz nigdy nikt nie widział narodu bez Boga, bez modlitwy, bez przysiąg, bez obrzędów religijnych, bez ofiary.”     Plutarch
             A. Comte twierdził, że rozwój nauki uczyni z filozofii i religi rzecz niepotrzebną czy też wręcz bezczynną. Wydaje się, że R. Hawking twierdząc niedawno, że Bóg nie jest potrzebny poszedł właśnie za tą błędną ideą w swych rozważaniach na temat struktury i funkcjonowania wszechświata. Nie on pierwszy i nie ostatni. Wszak jeszcze nie dawno głoszono, że w fizyce już nic nie ma do odkrycia. Mylono się, gdyż dzisiaj znamy więcej pytań niż odpowiedzi, a świat materialny i zachodzące w nim zjawiska utwierdzają nas w przekonaniu o istnieniu innych związków przyczynowo- skutkowych niż tylko tych opartych na dostępnych nam poznawczo zasadach fizyki. Może właśnie dlatego tak usilnie współczesna nauka poszukuje tzw. „boskiej cząstki” czyli tego nieuchwytnego lecz wypełniającego i przenikającego wszystko boskiego pierwiastka. Być może gdy go odkryjemy, ze zdziwieniem stwierdzimy, że wszystkie prawa i zasady mieliśmy dane już dawno.
" Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo.
2 Ono było na początku u Boga.
3 Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało.
4 W Nim było życie, a życie było światłością ludzi,
5 a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.
" (J 1, 1-5).
„Tymi słowami Jan rozpoczyna swą Ewangelię, sięgając poza granice wyznaczające początek naszego czasu, aż do Boskiej wieczności. (…)W tym zdaniu wyrażenie "na początku" oznacza początek absolutny, początek bez początku, czyli właśnie wieczność. Wyrażenie to nawiązuje do słów przedstawiających stworzenie: "Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię" (Rdz 1, 1). Jednakże w stworzeniu chodziło o początek czasu, podczas gdy tutaj, gdy mowa o Słowie, chodzi o wieczność.”[1]
 Na początku czasu, naszego czasu z pewnością człowiek miał poczucie  istnienia jakiejś siły wyższej kierującej jego losem i losem otaczającego go świata i było to przekonanie monoteistyczne. Niestety wielu badaczy historii człowieka czy też historii religii reprezentuje darwinistyczne podejście do tematu, ograniczając się do głoszenia teorii o ewolucjonizmie człowieka jako pochodzącego od zwierzęcia, a więc ze swej natury pierwotnie alogicznego, więc również areligijnego. Niestety przeczą temu badania najwcześniejszych ludzkich kultur tzw. zbieraczy. Ludy te nie traktują (użytkują) otaczającej je przyrody w sposób mogący podnieść jej wydajność, ale niejako biorą od niej tylko to co ona im sama daje a co jest im niezbędne do życia. Do tych kultur zaliczają się m.in. Buszmeni w Afryce Płd., Pigmeje w jej części środkowej, Czukczowie, Samojedzi, Koriacy w Azji Pn. , Eskimosi w Ameryce Pn. czy ludy Jamana i Selknam w południowej. W żadnej z tych prakultur nie istnieje politeizm we właściwym znaczeniu tego słowa, wszędzie istnieje wiara w Najwyższa Istotę jako stwórcę znanego im świata. Wszystkie te prakultury charakteryzuje surowa moralność: kradzież, zabójstwo i cudzołóstwo są zakazane. Monogamia oraz równość kobiety i mężczyzny są czymś naturalnym nie narzuconym. Praktykowanie magii, wiara w duchy i związane z tym obrzędy animistyczne nie przesłaniają im jednak fundamentalnej wiary w jednoosobowego stwórcę. Dlaczego? Dlatego, że wiara w Stwórcę jest najbardziej pierwotnym i najczystszym przekonaniem człowieka na temat własnego jestestwa  i jego roli w dziele stworzenia, które jest zawarte właśnie w słowach Jana „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi,
5 a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.
" (J 1, 4-5).

Nie wchodząc w teologiczne rozważania można wysnuć na podstawie przytoczonych wersów, że życie  ludzi jest ich celem (wartością samą w sobie),  a dobrze przeżyte przez dobre uczynki[2] jest nie tylko światłem święcącym w ciemnościach ale przede wszystkim rozświetlającym je. Tak więc nie tylko mamy nie dać ogarnąć się ciemności ale również a może przede wszystkim ją rozświetlać.
Jak daleko od tego przesłania zwiodła nas magia, antyczna i współczesna gnoza oraz filozofia postaram się przedstawić w tym skromnym artykule.
 Człowiek pierwotny zgubiwszy, straciwszy, z różnych przyczyn to „praobjawienie”[3] zachował je w czasach późniejszych jedynie w formie szczątkowej, która z czasem ulęgła degeneracji aż do najdziwniejszych i przerażająco okrutnych form wielobóstwa i bałwochwalstwa.
Wczesne wierzenia, które jako wyraz świadomości spo­łecznej, były odbiciem realnych  warunków życia  ludzkiego, niewątpliwie odzwierciedlały pojawiającą się już wtedy rodową strukturę spo­łeczną. W kulturach opartych głównie na łowiectwie (rolnictwo było jeszcze w powijakach)naturalną rzeczą było pojawienie się przekonania o tajemniczym związku między człowiekiem a światem zwierząt i roślin. Ten swoisty totemizm sugerujący pochodzenie człowieka od określonego zwierzęcia, rośliny czy też zjawiska, był jedynym, możliwym do wyobrażenia wytłumaczeniem świata jako całości i wiązał on wszystkich „członków” danego rodu (plemienia)  z ich totemicznym symbolem. Z czasem gdy człowiek ograniczył migrację i zaczął prowadzić osiadły tryb życia, mógł z większą łatwością dostrzec podobieństwo zachodzących w przyrodzie zjawisk do jego własnego życia. Dostrzeżenie tych zmian było pierwszym krokiem do zrozumienia praw rządzących odwiecznym, powtarzającym się bez końca cyklem narodzin i śmierci.
Człowiek pierwotny rozumiał, że wszystko co go otacza jest ze sobą w jakiś sposób powiązane, nie wiedział jednak na czyn ten związek polega. Wierzył więc w magiczne, tajemnicze wręcz czarodziejskie oddziaływanie jednych rzeczy na drugie. W obliczu niezrozumiałych i nieznanych sił czuł się słaby i bezbronny. Z pewnością sądził, że świat jest pełen mściwych i niespokojnych duchów umarłych przodków i zabitych zwierząt, przed którymi mogły go ochronić magiczne talizmany i totemy. By ustrzec się przed zemstą duchów musiał więc cały czas błagać, zaklinać je, składać im ofiary i odprawiać magiczne rytuały. Jedyną stalą w tym swoistym continuum czasowym była rodzina, ród, ta istniejąca, walcząca o przeżycie, rozwijająca się mikrospołeczność w wymiarze kosmicznym. Dla pierwotnych myśliwych społeczeństwem był ród pochodzący od wspólnych przodków, którym wszystko zawdzięczali, gdyż to od nich nauczyli się polować, wyrabiać narzędzia, budować szałasy i rozpalać ogień. Od nich też przejęli wiarę, że gdy upolowali jakieś zwierzę to nie oni je zabili ale to zwierzę ofiarowało im swoje mięso i skórę. Być może więc wierzyli podobnie jak Indianie, że nie można zabić zwierzęcia wbrew jego woli., że jeżeli dało się ono zabić tzn. ,że chciało złożyć siebie ludziom w ofierze. Upolowany bizon, jeleń czy mamut stawał się wiec karmicielem rodu , jego opiekunem, a skoro przodkowie też byli opiekunami musiała powstać wiara we wspólnego przodka opiekuna-zwierzę, którego przedstawieniem był rodowy totem.
Ale to śmierć z pewnością, dla ówczesnych ludzi, była największą zagadką. Początkowo być może kojarzono ją z jakąś formą snu, z biegiem czasu, gdy wierzenia totemiczne wykształciły się na tyle by jakże abstrakcyjne pojęcie duszy mogło zagościć w wyobraźni ludzkiej , śmierć obrosła w niezwykłą  obrzędowość przybierającą niekiedy bardzo drastyczne formy. Z części zmarłych przodków robiono talizmany, prawdopodobnie już wtedy zajmowali się tym czarownicy. Te swoiste amulety musiały być podstawą jakiegoś magicznego(dzisiaj byśmy nazwali: okultystycznego) obrzędu i być może wraz ze spożyciem jakiejś halucynogennego środka pełniły taką sama rolę jak u późniejszych społeczności rytmicznie jednostajny taniec czy śpiew. Ich zadaniem było umożliwienie wejrzenia w świat duchów i odczytania ich woli. Nie powinniśmy się zatem dziwić, że odnajdywane najdawniejsze okazy sztuki znajdują się z reguły w mrocznych, trudno dostępnych, tajemniczych zakamarkach jaskiń, nawet jak na dzisiejsze warunki w skrajnej odleg­łości od wejścia. W grocie Niaux (długiej na 2km) we Francji znaleziono je dopiero 460m od wejścia, w jaskini Cosquer położonej 37m poniżej poziomu morza po przejściu podziemnym tunelem o dl. 175 m a w grocie Les Trois Freres po długim marszu w jej wnętrzu). Wejścia do pod­ziemnych komnat groty Montespan broniła podziemna rzeka, którą należało dwukrotnie sforsować nurkując pod wodą. Już samo usytuowanie wyobrażeń plastycz­nych epoki lodowej wskazuje na ich kultowy, magicz­ny charakter. Pierwsze interpretacje znajdywanych rysunków wskazywały na sztukę dla zabawy lub na bezmyślne grafitti dla zabicia czasu, jednakże dalsze odkrycia i interpretacje wykazały bezmyślność, właśnie, tych teorii.
Wg. Salomona Reinacha rysunki miały zwiększyć liczebność zwierzyny i zapewnić sukces w polowaniu. Mogły też symbolizować totem grupowy. Wg innych teorii mogły być plastycznym wyrazem sojuszy zawieranych ze zwierzętami. Najbardziej prawdopodobną interpretacją wydaje się ta, która wskazuje na wyłącznie magiczny i rytualny charakter tych rysunków. Być może właśnie ten aspekt i położenie rysunków wskazują na przodków Eskaldunów (Basków) jako twórców tych dzieł gdyż właśnie to ludy tych ziem  bardzo duże znaczenie przypisywały  magii. „Baskijskie powiedzenie: „wszystko, co posiada nazwę, istnieje” doskonale charakteryzuje myślenie magiczne, w którym świat materialno-zmysłowy przenika się z uniwersum wyobrażeń. Taką rzeczywistość wytworzoną za pomocą słów można także przy ich pomocy zmieniać”[4].Więc parafrazując to powiedzenie, być może wszystko co zostało narysowane, wg tych wierzeń, za przyczyną Matki Życia miało powstać. Pogląd Reinacha jak możemy zauważyć nie był więc daleki od prawdy. ”Obecność kompleksu magiczno-szamańskiego w religii Eskaldunów jest potwierdzony przez ich wielki szacunek dla jasnowidzów i czarowników. Baskowie duże znaczenie sakralne przywiązywali do gór z ich elementami geograficzno-krajobrazowymi: szczytami, stokami, rozpadlinami, jarami, kotlinami, przełęczami i jaskiniami. Tam przede wszystkim miały mieszkać i pojawiać się bóstwa i demony.”[5]
Najbardziej znanym jednak przedstawieniem magicznego obrzędu jest wizerunek czarownika odkryty w 1910 r. , z  groty Les Trois Freres położonej w północno-zachodniej Francji Przedstawia on odzianego w zwierzęcą skórę, z porożem na głowie oraz mocno uwidocznionymi narządami płciowymi, człowieka, odprawiającego w tańcu jakiś rytualny obrzęd. To malowidło pochodzące z okresu 15-10 tys. lat pne. jak się okaże później, stało się  inspiracją dla powstających w XX w wielu  ruchów neopogańskich, w tym również WICCA [6] odwołującej się do czarostwa i demonizmu religii. Jest ona określana jako „ pogańska, magiczna, inicjacyjna religia misteryjna, wywodząca się z praktyk covenu w New Forest lub pokrewnego, której praktyki objęte są tajemnicą”[7] Została ona powołana do życia  w Anglii w latach 40-tych  przez wielkiego miłośnika spirytyzmu i okultyzmu Geralda B. Gardnera. Gardner należący do masonerii i  inicjowany do Ordo Templi Orientis[8]  przez  Aleistera Crowleya, który przez odwoływanie się do pogańskich tradycji i ideę magii seksualnej. stworzył filozoficzne podstawy do powstania ruchu satanistycznego, nieodłącznym elementem swojej religii uczynił praktykowanie magii ceremonialnej .Mimo wielu nurtów tej religii, przeważa wiara w Potrójną Boginię oraz Rogatego Boga. Ta pierwsza jest zwykle łączona z dziewicą, matką i staruchą, każdą o innych powiązaniach z dziewictwem, płodnością i wiedzą oraz jest przedstawiana jako bóstwo lunarne[9]. Rogaty Bóg natomiast „jest łączony z naturą, przyrodą, seksualnością, łowami i cyklem życia[10] Nie należy go jednoznacznie utożsamiać z czymś co my chrześcijanie zwykliśmy nazywać szatanem, jednakże cześć wiccan nazywa go imionami upadłego anioła - Diabłem lub Lucyferem, ma niewątpliwie charakter demoniczny z uwagi na źródła tego kultu odnoszące się do pogaństwa. Już „Minucjusz Feliks opisywał, jak bogowie pogańscy wchodzą w ciała ludzi dla wyłamywania im członków i mieszania zmysłów, lub wprawiają swych kapłanów w szał i każą im kręcić się.”[11] Wizerunek „czarownika” z groty Les Trois Freres religia ta uznaje za jedno z najwcześniejszych przedstawień bóstwa gdyż wg  coraz bardziej powszechnych opinii, malowidło to jest przedstawieniem szamana lub czarownika wcielającego się lub przekształcającego się w zwierzę jako swoje bóstwo opiekuńcze.
Wśród magicznych praktyk odprawianych w okresie paleolitu jednym z ważniejszych był z pewnością rytuał  totemicznej inicjacji. Świadczą o tym nie tylko odciski małych rąk tzw. negatywy (spotykane na całym świecie) ale także odbite w glinie klepiska groty
Tuc d'Audoubert odciski małych stóp tworzących krąg przed glinianą rzeźbą pary bizonów, pozostałych najprawdopodobniej  po to­temicznym tańcu naśladującym przedstawione  tam zwierzęta. Wspomniane wyżej ślady musiały mieć związek z praktykowaną inicjacją, wtajemniczaniem młodej latorośli, która obok przekazania przez dorosłych ca­łego życiowego doświadczenia i zdobytej wiedzy oraz tradycji klanu była przede wszystkim magicznym rytuałem powtórnych narodzin. Wprowadzał on młodego człowieka do grupy totemicznej rodu, któ­rej członkowie byli reinkarnacją wcielającego się w nich totemicznego przodka. Odkryta w jaskini w Lascaux we Francji, tajemnicza studnia o bardzo wygładzonych  krawędziach, była prawdopodobnie elementem umożliwiającym dramatyzację czarodziej­skiego rytuału „powtórnych narodzin z łona matki’ w inicjacyjnym obrzędzie wtajemniczenia młodych ludzi w totem.
Wspomniałem już wcześniej, że powszechny był kult zmarłych przodków jako łączników ze światem bogów. Według tych wierzeń jakże powszechnych jeszcze w czasach dzisiejszych, zmarli mogli objawiać się w snach, poprzez medium(szamana) lub po prostu w zjawiskach atmosferycznych. Tajemnica śmierci i wiara, że dusze  zmarłych przodków odchodzą do innego świata, lecz jednocześnie mają bezpośredni i realny wpływ na życie żywych, powodowała, że kult śmierci był bardzo powszechny. Kult ten umacniał wspólnotę i nawet można twierdzić, tworzył jakiś typ więzi społecznych. Świadczą o tym liczne znaleziska datowane nawet na 6500 lat pne, w których zmarłych chowano blisko domostw lub wprost pod podłogą, nie chcąc się z nimi rozstać nawet po ich śmierci. Oczywiście by taki kult się narodził i trwał musiała istnieć indywidualna i zbiorowa świadomość wszechobecnej śmierci powiązana z ciągle zmieniającą się naturą i jej odwiecznym cyklem narodzin i śmierci
Musiały istnieć wierzenia w nadprzyrodzoną moc przodków. Musieli istnieć ludzie, którzy poprzez sprawowanie odpowiednich rytuałów i obrzędów potrafili nawiązywać z nimi kontakt i objawiać ich wolę. Zespól takich praktyk i obrzędów wywodzących się z wierzeń animistycznych, zakładających ciągłą obecność świata duchowego we wszystkich przejawach natury nazywamy szamanizmem. Tak więc właściwą nazwą dla tych ludzi byłoby określenie Szamani Obrządku Śmierci.  Charakterystyczną cechą  tych praktyk była i jest wiara w system organizacji świata(kosmosu) oparty na trzech poziomach:
- dolny (podziemny) zamieszkany przez złe duchy,
- środkowy(ziemski) zamieszkany przez ludzi, zwierzęta i rośliny,
- górny (niebieski) zamieszkany przez duchy dobre.
System ten wiązał się z ideą „drzewa świata”, osi świata  z łac. Axis mundi w mitologii nordyckiej noszącego imię Yggdrasil[12], u słowian tę rolę pełnił dąb.
W cywilizacji Sumerów rolę tę pełniła „góra świata” w innych rejonach kolumna lub słup.
 W szamanizmie  nie można samemu upoważnić się do kontaktów ze światem duchów, zawsze odbywa się to poprzez inicjację  z góry lub dołu. Jednakże należałoby tutaj zwrócić uwagę na fakt, że funkcja szamana w wielu kulturach była dziedziczna, co nie powinno stanowić zaskoczenia dla naszych rozważań gdyż, w świetle relacji wielu egzorcystów dawnych i współczesnych, kontakty duchowe wpływają w sposób jednoznacznie destrukcyjny na życie pozostałych członków rodziny i stają się oni niejako, jeżeli nie uczestnikami to, zakładnikami opętania.
W praktykach tych by uzyskać dostęp do świata duchów szaman wprowadzał się w trans poprzez wykonywanie odpowiednich czynności. Rzeczą powszechnie wiadomą jest, że szaman podczas „stanów wizji” gdy jego duch wędruje w innym świecie, uzyskuje wgląd w rzeczy zastrzeżone dla zwykłych śmiertelników, dotyczące przyszłości lub przeszłości. Jego ciało w tym czasie również odgrywa często znaczącą rolę, oddając się duchom i ulegając czasowemu "opętaniu". Szaman przygotowany do  takiej formy kontaktu z duchami mówi ich głosem, wieszczy (podobnie zresztą jak wiele osób o osobowościach mediumicznych należących do szeroko pojmowanego ruchu spirytystycznego przeżywającego swój burzliwy rozwój na przełomie XIX i XX w ), czasami śpiewając i tańcząc w teatralnej formie przedstawia to co pragną przekazać władające nim moce. Najczęściej inicjacji podlegało się w wieku chłopięcym, w wieku dorastania gdy gospodarka hormonami jest w pewnym stopniu zachwiana, a budząca się seksualność powoduje napięcia, które są przyczyną agresji. Ten czas był odpowiedni by zawładnąć dusza młodego adepta, nawet jeżeli spotykało się to z jego sprzeciwem, narastanie objawów w tym również psychicznych będących objawem presji „drugiej strony” łamało  opór „wybrańca”.
Pierwszy kontakt ze światem duchów, będący skutkiem transu czasami kończył się śmiercią, gdyż nie wszyscy przeżywali  wielogodzinne lub nawet wielodniowe trwanie w stanie pól lub nawet całkowitej utraty przytomności.. Pozytywne przejście  inicjacji tak charakterystycznej dla wielu późniejszych tajnych stowarzyszeń ale też otwartych lub zaawulowanych kultów neopogańskich było  równoznaczne ze staniem się jednocześnie: świadkiem, udziałowcem i strażnikiem tajemnicy.
Tyle wstępu odnośnie najwcześniejszych źródeł tego szaleństwa. Znawcy historii religi z pewnością się oburzą na te słowa ale nadrzędnym celem tego szaleństwa przypatrując się ewolucji wierzeń i kultów, historii tajnych stowarzyszeń, powstających prądów myślowych oraz wciąż nowych technik psychomanipulacji będących fundamentem New Age mających za zadanie usuniecie ze świadomości ludzkiej  „wolnej woli” lub przynajmniej jej stłumienie w celu niczym nie kontrolowanego kontaktu, („wejścia „ ) z nieprzyjaznymi nam bytami duchowymi jest właśnie utrzymanie tego związku.
Musimy sobie zdawać sprawę, że NWO jest nie tylko jakąś fantasmagorią naszej rzeczywistości, ale jest przede wszystkim ukrytym planem tamtej strony w celu zniszczenia „dzieła zbawienia” rozumianego poprzez przesłanie zawarte w słowach Jana by nie dać ogarnąć się ciemności, zachować w sobie światło (dobro) i nim rozświetlać mroki, by nie dać się zwieść Kapłanom Obrządku Śmierci.
 Zanim przejdę do omówienia dalszej historii tego szaleństwa, chciałbym przytoczyć pewną współczesną historię,(niedowiarkom ku przestrodze) której byłem niejako udziałowcem/ świadkiem jak kto woli, która ukształtowała mój pogląd na te sprawy. Bo był niestety w moim życiu taki czas, gdy i ja dałem się zwieść tej ułudzie. Uczestniczyłem kiedyś w Kursie Samokontroli Umysłu Metodą Silvy.
Ta propagowana w ponad 100 krajach, i swym zasięgiem obejmująca już kilkanaście milionów osób na całym świecie technika oficjalnie ma pomagać w uczeniu się, samouzdrawianiu i uzdrawianiu innych, poprawieniu relacji z otoczeniem(poprzez wywieranie wpływu), osiągnięciu pełnego szczęścia w życiu osobistym i zawodowym.
Silva swą metodę otrzymał na drodze okultystycznej inicjacji od chińskiego ducha przewodnika, gdy ćwiczył się w sztuce eksterioryzacji. Techniki stosowane w tej metodzie są na granicy szarlatanerii oraz mimo wielu zapewnień prowadzącego, niezgodne z prawami fizyki.
Tak więc w kursie tym mogłem np. za pomocą wizualizacji wejść w strukturę drzewa lub rośliny i widzieć płynące żywotnie soki. Mogłem też wybrać sobie w celu rozwiązywania trudnych spraw życiowych dwóch doradców duchowych z pośród osób nieżyjących lub żyjących, jak kto chce. Wszyscy  mogli sobie wybrać np. Jana Pawła II {!?} Ważne wg. prowadzącego jest by codziennie wprowadzać swój umysł w stan alfa czyli stan pracy mózgu na bardzo niskich częstotliwościach, rozumiany jako stan świadomości, w którym człowiek w pełnym rozluźnieniu, za pomocą umysłu jest w stanie dokonać zmian w swojej psychice jak i ciele.” Najlepiej spotykajcie się w domach i medytujcie razem, wówczas wasze oddziaływanie będzie większe”
Najciekawsze ćwiczenie odbyło się w ostatnim dniu kursu, wielu kursowiczów, specjalnie dla tego ćwiczenia (pokazu) powtarzało kurs, był to pokaz lewitacji, gdyż inaczej tego nie można nazwać. Na krzesło, usiadł mężczyzna na oko 80 kg wagi. Prowadzacy wybrał 4 kobiety by podeszły do tego krzesła i podłożyły opuszki palców wskazujących (każda po jednym)na jego krawędziach. Następnie by wprowadziły się w stan alfa i podniosły krzesło z tym mężczyzną na wysokość ok. 40 cm.  Ćwiczenie nie wyszło! Prowadzacy wyprosił jedną z uczestniczek na korytarz w celu rozmowy. Tam oświadczył jej, że wie iż usiłuje ona mu przeszkodzić w przeprowadzeniu tego ćwiczenia, i że jest gotów natychmiast zwrócić jej pieniądze za kurs, lub ma wrócić na sale i…siedzieć cicho! Osoba ta przyszła na kurs w dobrej wierze, nie zdając sobie sprawy z rzeczywistej natury odbywających się na nim zdarzeń, jednakże ponieważ była osobą wierząca (i była w stanie laski uświęcającej tzn po spowiedzi i komunii) poprosiła w modlitwie, „jeżeli Boże to co tu się dzieje jest w jakiejkolwiek części złe, to spraw by się nie udało” i się nie udało! Skąd prowadzacy wiedział, że to ta osoba mu przeszkadza mu wywrzeć demoniczny wpływ na pozostałą część kursantów?
Wracając do ćwiczenia, kobiety te po nim odczuwały bóle kręgosłupa i zmęczenie tak jakby rzeczywiście podnosiły ogromny ciężar.
Na początku (chyba na zachętę) rzeczywiście odczuwa się niesamowity przypływ energii, wszystkie rzeczy wydają się możliwe, jest to tak zwane (znane również z innych technik okultystycznych), przez znawców tematu określane jako „dotknięcie Boga”. Rzeczywiście odczuwałem takie zjawiska jak prekognicja , zmiana nastawienia innych osób do mnie, poprawa stanu zdrowia. Zapewniam Was , że wszystko pękło jak szklana bańka, jeżeli nie medytujesz, nie wizualizujesz, nie wzywasz doradców duchowych wszystko mija i wszystko staje się trudniejsze niż do tej pory, więcej pojawia się problemów, których nigdy byś się nie spodziewał i sobie nie wyobrażał. Chciałbym jeszcze dodać iż tylko tej kobiecie, ktoś z uczestników lub organizatorów zrobił zdjęcie twarzy z bliska w celu prawdopodobnie znanym ( gdyby chciała o zaistniałym zdarzeniu opowiadać szerszym gronom) już z religii babilońsko-asyryjskiej, gdzie praktyki magiczne miały rozlegle zastosowanie i urzędowe rytuały. „Środki, którymi posługiwały się w swych praktykach czarownice i czarodzieje babilońscy, były najrozmaitsze. Najczęściej stosowano metody znane już ludom pierwotnym. Wykonywano z jakiegoś materiału podobiznę człowieka, któremu miano szkodzić, a następnie w najrozmaitszy sposób dokonywano jej zniszczenia. Działanie to miało w sposób magiczny „przenieść się” natychmiast na owego człowieka i ten rzekomo doznawał takich samych skutków, a więc ucisku sparzenia, ukłucia itp. Przeciwko tego rodzaju praktykom stosowano oczywiście różne zaklęcia.”[13]
             Prowadzacy z pewnością zdawał sobie sprawę w czyich rękach jest  narzędziem, więc podobnie jak tu już wcześniej opisanych czarowników, można śmiało nazwać go Kapłanem Obrządku Śmierci rozumianej w tym przypadku jako Ciemności.
 W wielu kulturach pielęgnowaniu tajemnicy, sprzyjał elitarny charakter kultu, czy to jakiegoś lokalnego bożka czy też bóstwa będącego podstawą jakiegoś większego panteonu, nie miało to już większego znaczenia. Świadczy o tym choćby odkryta w warstwach Eridu należących do kultury Ubajd sprzed 6,5 tys. lat „świątynia składałjaca się z jednego pomieszczenia, w którym część kultowa była oddzielona(ukryta) i przeznaczona tylko dla sprawującego ofiary wybrańca. oraz bardzo nielicznego kręgu osób. Z czasem rola „kapłana”, który najczęściej był naczelnikiem osady i z tego tytułu czul się uprawniony do pośrednictwa w kontaktach z bóstwem, zmieniała się. Stąd też „jest bardzo prawdopodobne, że czynności kultowe, które dotąd ograniczały się do sporadycznych ofiar składanych  przez członków plemienia, w wyniku tych przemian stawały się bardziej złożone, mnożyły się i uzyskały stopniowo uroczystą oprawę.”[14] Taki układ był charakterystyczny również dla innych geograficznie regionów, w tym również Egiptu  gdzie wokół świątyń powstawały się całe zbiory budynków o charakterze mieszkalnym i warsztatowym tworząc zespoły świątynne, które często były rzeczywistymi ośrodkami władzy państwowej.
W czasach późniejszych, gdy możemy już mówić o istnieniu pewnych form organizacji państwowej i wykreowaniu całego panteonu bogów, nadal przedstawianych również w postaci zwierzęcej lub pól-zwierzęcej, rodzaj kultu i jego charakter był bezpośrednio związany z władcą tzn. miał on tworzyć legitymizację dla jego rządów. W miarę rozwoju cywilizacyjnego, a w szczególności pisma i  sztuk artystycznych tworzono podania, eposy wywodzące historię władców w prostej linii, od bogów nieba, ziemi, wody i powietrza w zależności od siły i popularności kultu na danym terenie. Sumeryjska Lista Królów[15] wymienia imiona wszystkich królów południowej Mezopotamii od czasów „ gdy królestwo zeszło z nieba” Dzisiaj wielu badaczy zdaje się schodzić na manowce interpretując niektóre podania w sposób dosłowny, mnożąc teorię o kosmitach schodzących na ziemię i tworzących rasy hybryd, pierwszych królów i panów tych ziem. Podobnie również transformacja przebiegała w Egipcie gdzie pierwotnie , wierzenia oscylowały wokół kultów agrarnych, by stopniowo poprzez totemizm z wiązany z czcią oddawaną hipopotamom, krokodylom i wężom, przekształcić się w bardziej uniwersalne kulty jak kult bogini krowy Hathor, czy też kult sokola Horusa.Proces antropomorfizacji bóstw (tj. wcielania w postać ludzką)przebiegał już pod koniec okresu predynastycznego i jako aspekt wierzeń egipskich miał również okresach późniejszych charakter trwały.. Z okresu totemizmu można tylko tłumaczyć wielość bóstw, mających najczęściej lokalny charakter, wokół, których „stosunkowo wcześnie zaczęto tworzyć mity, które przekazywano z pokolenia na pokolenie. Tak powstawała z czasem mitologia lokalna, chociaż proces kształtowania się i rozwoju poszczególnych kultów pozostaje w zasadzie nieznany. Lokalne bóstwo opiekuńcze na ogół uważano za twórcę świata i pozostałych bogów.”[16] Dlatego by uświadomić sobie fałsz tych teorii wystarczy zwrócić uwagę na to iż często zmarły  władca danego ludu, stawał się takim samym bóstwem i był otaczany takim samym kultem , jak  bóstwo dotychczasowe, dołączał on niejako do panteonu i stawał się częścią tworzonego lub już istniejącego mitu.
Z czasem gdy na danych terenach powstały warunki do tworzenia się organizacji obejmującej więcej niż tylko  jedno miasto tzn. gdy istniała grupa ludzi sprawująca kult, zarządzająca świątynią, organizująca gospodarkę i dowodząca wojskiem, musiały powstać instytucje, które tą władzę by legitymizowały, chroniły i umacniały. Nikt i nic nie nadawał się do tego lepiej, niż świątynia jako ośrodek kultu, organizacyjnie okrzepły, posiadający już własność ziemską , służbę i co najważniejsze trwałą wiedzę na temat historii, astronomii, astrologii, magii i lecznictwa oraz uprawy zbóż, systemów nawadniających i budownictwa. Miasta toczyły miedzy sobą wojny, spierały się o wpływy, upadały a ośrodki kultu istniały nadal będąc łącznikiem między tym co było a tym co jest, w których przechowywano skrupulatnie wiedzę od najdawniejszych czasów i przekazywano ją nielicznym. W ten oto sposób tajemnica stała się nie tylko depozytem wiedzy ale również źródłem  wpływów i władzy, można nawet stwierdzić, że władzę tą stanowiła i ochraniała. Jak historia w czasach późniejszych potwierdzi, w sposób ukryty i marionetkowy, tą władzą, pod postacią tajnych i najczęściej okultystycznych stowarzyszeń, kierowała i do dzisiaj, kieruje.
Na wspomnianych terenach Starożytnego Wschodu, u progu III tysiąclecia zaczęły się rodzić tendencje zjednoczeniowe. Należy raczej przyjąć jako pewnik, że inspiratorem tych dążeń, oprócz oczywiście indywidualnych aspiracji poszczególnych władców, były istniejące ośrodki kultu. Rozszerzenie kultu na podbite lub zjednoczone ziemie, wiązało się z rozszerzeniem wpływów i władzy oraz gromadzeniem co raz większych bogactw. Na podstawie analizy różnych wierzeń można jednoznacznie stwierdzić, że  im bardziej lokalny kult danego bóstwa tym mniej krwawy i mniej żądny władzy. Wydaje się więc, że to niejako upaństwowienie danego kultu prowadzi do bardziej krwawego jego sprawowania oraz domagania się wciąż nowych ofiar, wciąż nowych wpływów i bogactw. Można by takie kulty przyrównać do choroby nowotworowej, dopóki znamię na naszym ciele nie daje o sobie znać, nie zwracamy na nie uwagi. Jednakże „rak” ma już w swej naturze by posiąść człowieka w każdej jego czesci, więc nie wystarcza mu spokojna i bezpieczna koegzystencja, musi zdobywać wciąż nowe i nowe „terytoria”, co kończy się zawsze śmiercią, nie koniecznie ofiary. Podobnie jest i było ze starożytnymi kultami, z których doświadczeń w sposób być może nieświadomy czerpią wielkie korporacje w rodzaju Coca-Cola, Pepsi czy Monsanto. Czy ich ideą jest byśmy nawet w zapadłej amazońskiej dżungli mogli się nasycić smakiem tym samym co w Nowym Yorku czy Londynie? Nie! Ich ideą jest zysk, a wiec bogactwo, a wiec wpływy, a więc władza. Ta ekspansja przypomina nowotwór, gdyż niejednokrotnie odbywa się kosztem lokalnych produktów opartych często na naturalnych składnikach, czy też jak w przypadku Monsanto kosztem odmian zbóż typowych dla danego rejonu na rzecz zbóż „zombie”, równie agresywnych jak korporacja, która je genetycznie modyfikuje. Jak już wcześniej wspomniałem nowotwór zawsze kończy się śmiercią, wszystkie starożytne cywilizacje i kulty o charakterze nowotworowym upadły. Upadną też firmy, korporacje i mocarstwa gdyż organizm którym się żywią w końcu zginie lub ocknie się by z nimi walczyć jak z najgorszą zarazą.
Ideologia boskości władcy odciskająca duże piętno w III tys. pne. nie mogła powstać i trwać bez inspiracji i poparcia ludzi związanych bezpośrednio z danym kultem.( Niestety również w czasach późniejszych ta mistyfikacja stała się również udziałem Kościoła Katolickiego, pytaniem jest czy mógł w tamtych czasach być władcą ludu ktoś nie wybrany z woli Boga?) Informacji na ten temat dostarcza nam już epos o Gilgameszu (władcy Uruk) i Akce (władcy Kisz). Aka żąda w nim podporządkowania się Gilgamesza jego władzy. Ten jednak zyskując aprobatę „zgromadzenia żołnierzy” podkreśla lub wręcz upomina zebranych, że władcą Uruk nie został on z ich nadania ale z woli bogów, którzy jako ich „pomazańca” na to stanowisko go wybrali.
Oczywiście o przebiegu procesu kształtowania się państwa w innych miastach Mezopotamii, nie sposób wnioskować na przykładzie posiadanych danych, jednakże bez wątpienia rola świątyni w tworzeniu  państwa odegrała dużą rolę w takich miastach jak: Ur, Chafadżi, Szuruppak czy też Lagasz. Charakterystyczne dla tych ustrojowych systemów było powszechne przekonanie o tym, że władca będący boskim wybrańcem, wprowadza w życie poprzez swoje czyny i rozkazy ich wolę. Służba dla niego, była więc służbą świętą, a występek przeciwko niemu był równoznaczny z grzechem przeciwko bogom. Wobec tego sojusz „świątyni” i „pałacu”  musiał być niewątpliwie podstawą tworzonej władzy i z pewnością opierał się na przynoszącej obu stronom korzyści, koegzystencji. Źródła odnoszące się do sumeryjskich władców dowodzą, że  funkcja zarządcy świątyni była właściwym etapem do objęcia władzy królewskiej. Ta z kolei była źródłem władzy nie tylko politycznej ale i gospodarczej. Nadania królewskie dla ośrodków kultu prawie wyłączały te ziemie z pod jurysdykcji królewskiej, i stanowiły dla nich zaplecze materialne oraz środek do gromadzenia bogactw. Świątynia jako ośrodek kultu, ale i sprawnie działający organizm gospodarczy była żywotnie zainteresowana upadkiem tradycyjnego systemu rodowego, gdyż zachodzące zmiany umacniały władzę królewską a tym samym świątynną.
        Gdybyśmy prześledzili dzieje Mezopotamii przez pryzmat wszystkich władających nią dynastii począwszy od mitycznego Dumuzi (Tammuz, Tamuz ) [17] i założyciela I dynastii z Kisz, Etana poprzez wszystkie pozostałe dynastie z Uruk, Ur, Lagasz, Adab, Akadu  doszlibyśmy do wniosku, że bez względu na to jaka dynastia była u władzy rodzaj czczonych bóstw zasadniczo się nie zmieniał. Na znaczeniu nabierały ośrodki świątynne danego miasta-państwa z ,którego rządzącą dynastia pochodziła. Panteon bóstw był prawie niezmienny. Każde miasto znajdowało się pod specjalna opieką jakiegoś bóstwa, którego władza wydawać by się mogło była nierozerwalnie związana z określonym geograficznie obszarem. W rzeczywistości na jedno miasto przypadało nawet kilkanaście bóstw, oprócz oczywiście bóstw z głównego panteonu takich jak: An, Enlil, Enki, Sin, Inana, czy Ninlil.
Charakterystyczną cecha politeizmu babilońskiego była nieprawdopodobnie silna personifikacja sil natury. Każdy jej przejaw stanowił niejako oddzielne bóstwo, nadomiar tego mnożono jeszcze personifikacje np. ciał niebieskich zależnie od ich działania. Ta tendencja do różnicowania bóstw, zaowocowała wielokrotnie wyższą ich liczbą niż w panteonie greckim i rzymskim razem wziętych oraz przewyższała pod tym względem wszystkie inne, istniejące na świecie, religie. Langdon[18] mówi nawet o przeszło 5000 nazw istniejących bóstw znanych mu do 1931 r.
Takie czynniki jak brak trwałości zjednoczonych państw, złe rządy, klęski wojenne, liczne zamachy stanu i detronizacje były przyczyną upadku państwowości w ramach istniejącego ustroju społecznego. W warstwie religijnej i kulturowej natomiast stały się przyczyną upadku idei boskości władcy w II tys., którego uważano już tylko za wybrańca bogów lub jego zastępcą na ziemi, podczas gdy jeszcze w III tys. na terenach Mezopotamii król był inkarnacją samego boga. Paradoksalnie ośrodki świątynne, będące przecież częścią „boskiego ładu” i żywotnie zainteresowane jego utrzymaniem, poprzez swoje  intrygi, udział w przewrotach czy też swoje aspiracje i dążenia do rozszerzenia  swojej władzy i wpływów, same przyczyniły się do zmniejszenia swojej pozycji i upadku idei „boskiego” pochodzenia władcy.
        Czy możemy tutaj zauważyć pewną analogię z wydarzeniami o wiele późniejszymi, z pewnym wciąż powtarzanym schematem, jakby pewnej sumy doświadczeń rządzące elity w żaden sposób nie mogły zapamiętać ani zapisać na swych „glinianych tabliczkach”? Przykłady rewolucji masońskich we Francji, Rosji potem w Meksyku dają nam wystarczająco dużo dowodów, że plany ukrytych elit zawsze wymykają się z pod kontroli, a ich jedynym rzeczywistym skutkiem są: śmierć, ból, prześladowania i cierpienie. Tak było podczas Rewolucji Francuskiej, której świętowanie dzisiaj powinno być hańbą a nie powodem do dumy dla narodu francuskiego, gdyż krew Wandei[19] wciąż woła o należną jej cześć. Tak było podczas Rewolucji w Rosji , której liczbę ofiar ocenia się nawet na 75 mln. Takie doświadczenia były również udziałem Meksyku, gdzie skutkiem masońskiego puczu  było niszczenie kościołów, zabójstwa księży i prześladowanie Kościoła Katolickiego.
        Należy uznać iż ten wypracowany i doskonalony przez pokolenia „boski ład” jako przymierza Świątyni i Pałacu, musiał stanowić drogowskaz działań dla przyszłych monarchii, mocarstw a w późniejszych czasach tajnych związków i stowarzyszeń.
Historia ziem dorzecza Eufratu i Tygrysu jest doskonałym przykładem tworzenia się ustroju społecznego, który był w swej istocie teokracją religijną.
        Gdy Hammurabi ok. 2 tys. lat pne. podbił miasta dorzecza Eufratu i narzucił swą hegemonię wielu innym, Marduk, zwycięski bóg Babilonu stanął na czele boskiego panteonu i został bogiem narodowym. Przypisano mu właściwości wszystkich innych bóstw lokalnych oraz znaczenie bogów Anu i Bela, odnoszono się do niego jako zbawcy i dobroczyńcy ludzkości. Hammurabi nie potrzebował do tego żadnej spekulacji teologicznej, wystarczyła jego polityczna wola. W tym systemie nie groziło to żadną wojną religijną. Dlaczego? Po pierwsze wszystkie dotychczasowe bóstwa nadal cieszyły się czcią, zeszły tylko na drugi plan. Po drugie system ten oparty był na identyfikacji prawa moralnego i państwowego. Każde wykroczenie przeciwko bogu było wykroczeniem popełnionym przeciwko państwu i odwrotnie, gdyż jak wiemy władcę uznawano za przedstawiciela boga na ziemi. Był to naprawdę „boski ład” nie dający złudzeń pospolitym obywatelom co do tego kto tu rządzi. Nie dziwi więc to, że poglądy etyczne ludów Mezopotamii oparte były na całkowitej zależności od bóstw, gdyż to one kierują losami ludzkimi i są sprawcami doli lub niedoli człowieka. To z tej obawy, przed utratą ich przychylności czynione były akty mające na celu  zapewnienie sobie opieki i pomocy bóstw. Za skuteczne uważano modły i ofiary, ale prawdziwą przychylność mogła zapewnić tylko ofiara z krwi zwierząt  lub … ludzi.
Wydaje się, że rola kapłanów z czasem została sprowadzona tylko do należytego spełniania rytuałów, natomiast rola króla lub władcy było należyte przestrzeganie religijnych praw. Nic bardziej mylnego. Król był właściwym „tłumaczem” boskiej woli, jednakże i on musiał się liczyć z religijnymi nakazami, na których straży stała silna i wpływowa kasta kapłańska. Był wiec to niejako system wprawdzie dualny, ale wzajemnie się kontrolujący, w którym istniejąca już w tych czasach duża, prywatna własność ziemska, będzie spełniać (na razie) rolę „języczka uwagi”. Ten specyficzny system wiary, charakterystyczny dla całego obszaru Bliskiego Wschodu w starożytności, polegający na bezwzględnej uległości był niezwykle potrzebny sprawującym władzę kastom kapłanów, którzy zmonopolizowali do niej dostęp.
W religii Sumerów a potem Babilończyków i w końcu Asyryjczyków, którzy wierzenia w większości przejęli od tych drugich, życie pośmiertne odgrywało rolę drugorzędną. Stąd też dbałość o dobra doczesne, których mnogość można było zapewnić sobie tylko szczodrością ofiar dla bogów. Śmierć dla nich nie była końcem drogi ale oznaczała wyraźne pogorszenie się ich bytowania, poprzez zejście do podziemi zwanych „Wielkim domem śmierci”. Nie było to miejsce nagrody ani kary, jak w innych religiach, ale jak gdyby świat cieni, do którego zdążali zarówno dobrzy jak i źli po należycie urządzonym pogrzebie.[20] Wiarę tą charakteryzowało również  przekonanie o nieuchronności przeznaczenia, gdyż to bogowie na początku każdego roku ustalali losy każdego ze swych poddanych. We wszystkich złych zdarzeniach, w zmienności losu i życiowych niepowodzeniach mieszkańcy Mezopotamii upatrywali bezpośredni wpływ złych duchów. „Zaludniał nimi góry i pustynie, a wpływ ich paraliżował przez talizmany i zaklęcia pełne niewymownego lęku wobec tajemnych a nieznanych sił. Liczba tekstów czarnoksięskich w literaturze babilońskiej i sumeryjskiej jest tak znaczna, że na wierzenia tych ludów rzuca to ponury cień.”[21] Z zachowanych fragmentów, niezwykle, obszernego dzieła magicznego, składającego się najprawdopodobniej z ok. 200 tabliczek, istniejącego w niekompletnej kopii sporządzonej na rozkaz króla Assurbanipala oraz również innych źródeł można odtworzyć niezwykle bogactwo magii i demonologii babilońskiej.  W demonologii tej liczba demonów, rządzących zjawiskami naturalnymi, szkodzących ludziom i zwierzętom, atakującymi części ciała lub wręcz nastającymi na życie ludzkie jest tak ogromna, że wypełniają one niebo, powietrze, wodę i ziemię. Obronić się przed nimi można tylko stosując odpowiednie zaklęcia i praktyki magiczne. Podobnież sztukę zaklinania demonów znali właśnie kapłani babilońscy podzieleni na różne kasty, którzy oprócz zwalczania skutków szkodliwych czarów, należy przypuszczać, że używali tej sztuki do własnych celów.
Stanowiło to doskonały przyczynek do rozwoju wszelkich sztuk magicznych w tym do sztuk przepowiadania przyszłości, które w Babilonii osiągnęły niezwykły poziom. Czarodziejstwo i wróżbiarstwo należały do charakterystycznych cech religii babilońsko-asyryjskiej. Znano już wtedy zaklęcia i rytuały majce za zadanie szkodzić ludziom. Przeciwko tego rodzaju praktykom stosowano oczywiście różne zaklęcia.”[22] W powszechnym użyciu były amulety i talizmany w postaci glinianych i kamiennych tabliczek z podobiznami bóstw i wyrytymi magicznymi zaklęciami. Być może było to wynikiem szerokiego stosowania czarnej magii  czyli czarnoksięstwa, czarodziejstwa i czarów. „Człowiek osaczony przez złe moce musiał bronić się przed nimi. Wróżono z najrozmaitszych zjawisk ziemskich, codziennych wypadków życia ludzkiego, z przebiegu uroczystości, z zachowania się zwierząt, z wyglądu noworodka i dorosłego człowieka lub zwierzęcia, „(…) wróżono z gwiazd, chmur i kierunków wiatrów. Nie przedsiębrano po prostu żadnego aktu ani w życiu prywatnym, ani tez publicznym, jeżeli przedtem nie poradzono się wróża. W szczególnie uroczysty sposób wróżono z obserwacji wątroby złożonego w ofierze zwierzęcia. Kapłan dokonujący tej czynności z zachowaniem drobiazgowego ceremoniału dawał wskazania imieniem boga wróżby Szamasza.[23]  Sztukę przepowiadania uznawano za umiejętność porozumiewania się człowieka z bóstwem (demonem), często również sam zainteresowany zwracał się do bogów według „przepisów” i za pośrednictwem kapłana, przez modlitwy i ofiary nakłaniał do „przemówienia”. O rozbudowanym systemie magicznym świadczą też „postępowania sądowe” dotyczące znaków otrzymanych podczas snów w świętych miejscach. Podczas tych postępowań dany znak był przedmiotem badań i interpretacji na podstawie już istniejących „podręczników” a bóg ogłaszał swoją wolę ustami kapłanów.
Babilońska sztuka przepowiadania słynęła na całym starożytnym Wschodzie i niewątpliwie wywierała silny wpływ nawet na odległe ludy oraz mistyczne prądy myślowe i stowarzyszenia uznające za fundamentalne dla zrozumienia istoty wszechrzeczy zasady magii i alchemii. Medycyna w Babilonii mimo swych znaczących osiągnięć, (np. przeprowadzano operacje oka, znano układ krążenia, anatomię i fizjologię człowieka) miała również charakter magiczny. Praktykami lekarskimi parali się chirurdzy oraz kapłani egzorcyści zwani w języku akadyjskim ašipu lub mašmaššu. Kwitła również astrologia. Poczynione przez starożytnych Chaldejczyków obserwacje astronomiczne tłumaczono w duchu panujących wierzeń, gwiazdy uosabiano z ważnymi bóstwami decydującymi o losach świata, w ten sposób bardzo stara demonologia babilońska znalazła swoje miejsce w wyobrażeniach starożytnych jako swego rodzaju granica oddzielająca świat ludzi od świata bogów. Za przyczyną tych wierzeń uważano, że wszystkie zdarzenia na ziemi są uwarunkowane położeniem gwiazd, planet i Słońca oraz zachodzących zjawisk meteorologicznych a ulegające nieustannym zmianom konstelacje również mają zmienny wpływ na ziemski i ludzki bieg rzeczy. Z tak skrystalizowanych poglądów wyciągali oni następujący wniosek: „jeśli wszystkie zjawiska w kosmosie są spowodowane ruchami ciał niebieskich, to również wszelkie zjawiska ziemskie pozostają z sobą w ścisłym związku, ponieważ powodują je te same ogólne przyczyny. Jest to jedno z podstawowych praw magii, jak je dziś nazywamy: prawo związku sympatycznego. Z niego została wyprowadzona astrologia i sztuka mantyczna”.[24] Z pomocą astrologii usiłowano w gwiazdach wyczytać losy czekające nie tylko osoby, ale przede wszystkim narody i państwa. Jej rozwój i największy wpływ na inne narodowości i kultury starożytnego Wschodu przypadał na pierwszą połowę I tysiąclecia, jednakże z uwagi na jej rolę w określaniu terminów wylewów rzek, terminów świąt, ruchów, zaćmień Słońca i Księżyca[25] (podobnie jak w Egipcie) jej początki z pewnością były znacznie, znacznie wcześniejsze, stąd śmiało możemy mówić o Babilonii jako niewątpliwej kolebce tej nauki.
Oczywiście tak rozwinięta magia chaldejska musiała wywrzeć swój wpływ na przyszłość nauk tajemnych w Europie. Rozprzestrzeniając się najpierw  na terenie Mezopotamii, asymilując się z magią perską  w Medii , w której kapłani, częściowo przejęli system chaldejski, częściowo zaś wypracowali własny system, rodzimy, zyskała ona duże uznanie za panowania Cyrusa II Starszego. To właśnie z niewoli babilońskiej Żydzi wynieśli niemal całą wiedzę o magii astrologii i matematyce. Ta wiedza, która z czasem przeobraziła się w wielki tajemny system zwany kabałą, drogą okrężną, za pośrednictwem Maurów, dotarła do Europy  a wczasach późniejszych została rozpowszechniona i odegrała bardzo ważną rolę wśród innych nauk tajemnych oraz sekretnych stowarzyszeń.
O tym niesamowitym wpływie wierzeń, które w swej istocie nie były niczym innym jak politeizmem naturalistycznym, wpływie babilońskiej magii, wróżbiarstwa i astrologii  w wiekach późniejszych mogliśmy się doskonale przekonać. „ Pod urokiem odkrywanych ustawicznie tekstów wielu uczonych doszło do przekonania, że wkład Babilonii do kultury ogólnej w dziedzinie mitologii, religii oraz nauki w ogóle był tak znaczny, że zarówno Egipt, jak Grecja, a konsekwentnie i wszystkie inne narody zawdzięczają Babilonii większość swych zdobyczy umysłowych.”[26] Ten nieprawdopodobny wpływ na inne narody i kultury tacy uczeni jak: Winckler[27], Jensen[28], Jeremias[29] a w szczególności Delitzsch[30] określali mianem panbabilonizmu. Reinach[31] twierdził nawet, że „ Przez pośrednictwo Biblii oraz przez naukę grecką jesteśmy spadkobiercami religii babilońskiej, nie umarła ona całkowicie i najbardziej uporczywe jej złudzenia przyniosły owoce prawdy.” Trudno mi określić jakie złudzenia miał na myśli Reinach, jednakże przyrównanie chrześcijaństwa do religi babilońskiej jest absolutnym nadużyciem z uwagi na fakt, że pojęcie grzechu jako zła moralnego w tej religi prawdopodobnie nie istniało. Zło pojmowano po prostu tylko i wyłącznie w aspekcie fizycznym z uwagi na przywiązanie do dóbr doczesnych. Również porównanie Marduka jako zbawcy ludzkości do zbawczej roli Chrystusa jest totalnym nieporozumieniem. Być może to właśnie i inne „uporczywe złudzenia” były przedmiotem ekscytacji panbabilonistów, które wbrew teorii  Reinacha nie przyniosły jednak żadnych  „owoców prawdy” tylko były podstawą kolejnych „złudzeń” dla całej rzeszy sekt, kultów, stowarzyszeń oraz prądów myślowych.

Koniec cz. I
illuminatus













[1] Jan Paweł II, "Na początku było Słowo" Audiencja generalna 26 listopada 1997


[2] Bardzo nie lubię tego określenia, jest ono anachroniczne ale w świetle przytaczanych przeze mnie niezwykłych ludzkich okrucieństw w „Rytualne morderstwa i ofiary z dzieci. W czasach dawnych i dziś. Cz. I-V” nazwanie ich „ludzkimi uczynkami” było by niestosowne, choć być może bardziej oczekiwane.
[3] W. Schmidt autor epokowego 12 tomowego dzieła „Der Ursprung der Gottesidee” twierdził, że monoteizm pierwotny u najstarszych ludów jest wynikiem ,ich pamięci o pouczeniu ludzkości przez Boga na początku, praobjawienie.
[4] M. Dobkowski, W poszukiwaniu Wielkiej Bogini. Religia Basków i prehistoria cz. I. http://www.gnosis.art.pl[5] M. Dobkowski, W poszukiwaniu Wielkiej Bogini. Religia Basków i prehistoria cz. I. http://www.gnosis.art.pl
 [6] "Wicca" termin pochodzący ze staroangielskiego ("Wicce"), a oznaczający "mądrą kobietę", to także nazwa jednego z największych obecnie odłamów neopogaństwa na świecie. Liczba wyznawców "Wiccanizmu", inaczej zwanego "Czarostwem" od angielskiego "Wichcraft" (witch - czarownica, craft - kunszt), jest ciężka do określenia. Jedni szacują iż jest to pięć do dziesięciu tysięcy "czynnych czarowników" w samej tylko Anglii, przy czym "w USA może ich być dwa razy tyle." , inni twierdzą iż w : "samych Stanach Zjednoczonych zarejestrowanych jest 200 000 wiccan, którzy stanowią najliczniejszą w tym kraju grupę wyznaniową po chrześcijaństwie i islamie. "Marek Rau, Współczesny ruch neopogański w Europie, UW, Warszawa 1999r.
[7] Cytat pochodzi z: Wicca.pl
[8] Zakon Świątyni Wschodu
[9] Janet Farrar, Stewart Farrar: The Witches' God: Lord of the Dance. Ss. 32–34. 
[10] Janet Farrar, Stewart Farrar: The Witches' God: Lord of the Dance. Ss. 32–34. 
[11] Edward B. Tylor, Antropologia ,Rozdzial XIV Świat duchów .Przekład: A. Bąkowska, uwspółcześnienie stylistyczno-ortograficzne: K. M. Kaczmarek, na podstawie wydania Warszawa 1902.21.02.2010 http://socrel.edu.pl//
[12] W mitologii nordyckiej, Yggdrasil było "Drzewem Świata" (patrz axis mundi) – gigantycznym drzewem (we współczesnych wyobrażeniach skandynawskich często uważanym za jesion), na którym znajdowały się różne światy, w tym: Asgard, Midgard, Utgard i Hel. Nazwa Yggdrasil dosłownie oznacza koń Yggra, czyli koń Odyna którego jednym z imion jest Yggr (Straszliwy).Pień tego drzewa opiera się na trzech korzeniach, z których jeden przechodzi przez Asgard, drugi przez Midgard a trzeci przez Hel. Pod korzeniem asgardzkim znajduje się święta Studnia Urd, nad którą mieszkały trzy Norny(Nornor), nad którymi mocy nie mieli nawet bogowie, i które każdego dnia podlewały drzewo wodą z pradawnego źródła, aby jego gałęzie mogły się zielenić; natomiast pod korzeniem midgardzkim leży źródło (lub studnia) Mimira.. Pogańscy Sasi czcili dąb zwany Irminsul. Wierzyli, iż łączy on niebo i ziemię. Staronordycką formą słowa Irmin było Jörmun - jedno z imion Odyna, podobnie jak Yggr. Można więc mniemać, iż Irminsul było wśród pogańskich Sasów materialnym wyobrażeniem drzewa Yggdrasil. Podano za//Wikipedia.org.pl//
 [13] Roman Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce-Mistrz Twardowski,Ossolineum,1986 r. s.13
[14] Julia Zabłocka .Historia Bliskiego Wschodu w starożytności. Wyd. II. Zakład Ossolińskich,1987,str.43 
[15] Powstała pod koniec III tysiąclecia pne. Opisuje panowanie władców Sumeru z przed ”potopu” do dynastii z Isin. Ma charakter fantastyczny, z uwagi na przypisywanie niektórym królom panowania liczonego w tysiącach lat. Stanowi ona ciągłe kontrowersyjny przedmiot badań, oraz podstawę teorii o bogach z kosmosu.
[16] Julia Zabłocka .Historia Bliskiego Wschodu w starożytności. Wyd. II. Zakład Ossolińskich,1987,str.74
[17] utożsamiany jest egipskim Ozyrysem  oraz persko(irańsko)-indyjsko-rzymskim Mitrą. Jako żonę przypisuje się mu  boginię Isztar (Inannę).O kulcie tego boga w czasach odstąpienia Izraela od kultu Jahwe wspomina Stary Testament   (w Księdze Ezechiela: (8:13) I rzekł do mnie: Zobaczysz jeszcze większe obrzydliwości, które oni popełniają.   (8:14) I zaprowadził mnie do wejścia północnej bramy świątyni Pana; a oto siedziały tam kobiety, które opłakiwały Tammuza.
 [18] Por. The Mithology of all Races. T.5 Semitic, Boston 1931, s. 88
 [19] Prawdziwa liczba ofiar nie jest znana. Ocenia się ją na 200 do 400 tys.
[20] Mówi o tym ks. Dr Eugeniusz Dąbrowski w „Religie Wschodu” Ks. Św. Wojciecha, Poznań 1962,s.175.
[21] ks. Dr Eugeniusz Dąbrowski w „Religie Wschodu” Ks. Św. Wojciecha, Poznań 1962, s. 173.
[22] Roman Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce-Mistrz Twardowski,Ossolineum,1986 r. s.13
[23] ks. Dr Eugeniusz Dąbrowski w „Religie Wschodu” Ks. Św. Wojciecha, Poznań 1962,s.175.
[24] Roman Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce-Mistrz Twardowski,Ossolineum,1986 r. s.13
[25] Posiadali wiedzę, że synodyczny obieg księżyca wynosi 30 dni, a rok słoneczny wynosi 365,25 dni
[26] ks. Dr Eugeniusz Dąbrowski w „Religie Wschodu” Ks. Św. Wojciecha, Poznań 1962,s.175.
 [27] Hugo Winckler (1863-1913), orientalista niemiecki, twierdził, że  ks. Rodzaju a zwłaszcza opisy dotyczące Abrahama są niczym innym jak A professor at the Univ. legendą opartą na mitologii babilońskiej. Był profesorem na Uniwersytecie w Berlinie znanym z wielu prac archeologicznych, m.in. w fenickim mieście Sydon.
[28] Twierdził, że wpływów babilońskich można się doszukać w biografii Chrystusa, która jego zdaniem jest kopią mitu o Gilgameszu, uznany przez specjalistów za fantastę. Znalazł on wielu naśladowców, również w Polsce.
[29] Alfred Jeremias (1864-1935), niemiecki orientalista i historyk religii. Proboszcz kościoła luterańskiego w Lipsku, profesor na uniwersytecie. Był, obok Wincklera, głównym przedstawicielem szkoły panbabilońskiej.
[30] Friedrich Delitzsch (1850-1922), niemiecki asyriolog, profesor na uniwersytetach w Lipsku (1885), Wrocławiu (1893) i Berlinie (1899). Podkreślał on astralno-mitologiczny charakter biblijnego opisu dziejów patriarchów izraelskich, uważając ich za zdegradowane do rzędu ludzi bóstwa astralne
[31] Salomon Reinach (1858-1932), francuski archeolog, wyróżniony przez najważniejsze towarzystwa naukowe w Europie. W 1909 r. w Paryżu wydal szkice o historii religi pt. „ Orpheus. Histoire generale des religions.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz