W
świecie stworzonym przez Boga, wszystko jest symbolem, ponieważ każda rzecz
jest na swój sposób wyrazem i nosicielem idei Bożej[1].
Również krzyż jako symbol kryje w sobie obiektywną, istotną treść. Przywołuje
on na myśl rzeczywistość wcześniej nieznaną
lecz przez śmierć Jezusa Chrystusa nam objawioną. Gnostycy mówią, że krzyż to
symbol naszej podwójnej natury i podwójnego dążenia - pozioma belka symbolizuje
świat doczesny, nasze w nim życie, plany itd. Belka pionowa symbolizuje nasze
wzniosłe, duchowe dążenia - rozwój i tęsknotę za absolutem. Obydwa światy łączą
się w centralnym punkcie naszej istoty, w którym dokonuje się pojednanie i
harmonizowanie tych dwóch różnych światów - harmonia jest tu niezbędna, bo
rozwój może dokonać się tylko na planie
fizycznym, a łączącym te dwa aspekty jest serce.
Pamiętamy
jeszcze te dni po katastrofie smoleńskiej, gdy zjednoczeni tą jedyną w swoim
rodzaju w historii naszego kraju a może i świata tragedią, śledziliśmy
przewijające się przed Pałacem Prezydenckim dziesiątki lub nawet setki tysięcy
osób pragnących oddać hołd poległym. Było to nie tylko uwarunkowane chęcią
oddania czci, ale przede wszystkim pragnieniem zamanifestowania jedności,
czegoś co liberalno- masońskie elity boja się jak diabeł święconej wody, a co
pospolicie nazywa się patriotyzmem czyli ukochaniem własnego narodu. To w
tamtych dniach i w tym miejscu dokonało się pojednanie i zharmonizowanie tych
dwóch rożnych światów zawartych w ramionach ustawionego krzyża. Łączącym te dwa
aspekty( skrzyżowane belki) w wymiarze niejako kosmicznym było serce, z tym, że
było to serce narodu, które w tym czasie i tym miejscu objawiło się w sposób
prawdziwy i nieskazitelnie czysty.
Krzyż
będący niejako uosobieniem tych ukrytych bo wyśmiewanych, opluwanych i
zdeptanych uczuć i pragnień stal się ( i to miejsce również) źródłem niezwykłej
mocy, niezwykłej energii mogącej zmienić losy Polski a może nawet i świata.
Skąd
taka moc? Odkąd chrześcijanie zaczęli przedstawiać drzewo krzyża samo, a nie jako
wyobrażenie jakiegoś tajemniczego znaku, zaznacza się tendencja uznawania go
jako znaku , który przynosi życie i nim obdarza[2]. Ikonografia
i literatura patrystyczna ( dla nie wtajemniczonych, patrologia jest to nauka o
Ojcach Kościoła)przedstawia także krzyż jako maszt „nowej arki”, w której
znajdują się ocaleni i ochrzczeni. W podobnym duchu, starotestamentowej interpretacji
krzyż występuje jako drabina do nieba, jako świecznik, który pozwoli daleko
rozlać się „światłu”
Refleksją
dla nas, nie tylko chrześcijan przecież, ale dla nas jako narodu winny być
słowa apostoła Pawła, który pisze o krzyżu jako o znaku pojednania z Bogiem
(por. Ef 2,16), znaku pokoju (por. Kol 1,20), znaku mocy Bożej (por.1 Kor
1,18), znaku chluby (por. Ga 6,14). Takie widzenie eschatologicznego znaczenia
znaku krzyża pozwalało pierwszym chrześcijanom dojrzeć w drzewie poniżenia i hańby
–znak zwycięstwa dobra nad złem, prawdy nad kłamstwem, życia nad śmiercią oraz
przede wszystkim symbolu w którym to co boskie łączy się z tym co ludzkie(por. Kol 1,20).
Ślady
krzyża odnajdujemy już w starożytnym Babilonie i Asyrii w XVIII i XVII w p.n.e.
Był znakiem i symbolem Boga – Słońca. Był również obecny w Egipcie.
Symbolizował miedzy innymi greckiego Dionizosa, babilońskiego Bela, Dumuzi,
chaldejskiego Tammuza,
nordyckiego Odyna, rzymskiego boga przyrody Bachusa, perskiego Mitry. Symbol
ten był znany również cywilizacjom Azteków i Majów oraz słowiańskim i
germańskim ludom. Ale nie religijne znaczenie krzyża jako znaku powinno być dla
nas w tym przypadku najważniejsze. Oczywiście Polska w swej znacznej części
populacji przynależy do Kościoła Katolickiego, a my jako naród do
chrześcijańskiego dziedzictwa Europy, więc odniesienia do teologii Kościoła są
uzasadnione, choć wykładnią dla nas powinny być uniwersalne przesłania znaku
krzyża jednak bez oderwania od rzeczywistości, czyli czasu i miejsca.
Krzyże w naszym kraju stoją na rozstajach polnych i leśnych
dróg, też nowoczesnych autostrad, na placach i w parkach naszych miast.
Spoglądają na nas z nad grobów naszych zmarłych, ze szczytów gór i pagórków.
Tylko głupek lub prawdziwy ignorant mógłby twierdzić, że w Polsce krzyż jest
tylko znakiem śmierci i zagłady a nie uwieńczeniem autentycznie przebytej drogi,
znakiem zwycięstwa, prawdy i nieśmiertelności.
No właśnie, nieśmiertelność czyli wieczna pamięć o ofiarach a w
szczególności o Lechu Kaczyńskim jest zagrożeniem dla zmieniającego się obrazu
Polski jako eksperymentu NWO
(bez względu na to czy nasze elity
są w tym świadomie czy nie?)
Krzyż
był i jest również symbolem władzy umieszczanym na królewskich insygniach, również
symbolem odpędzającym złe duchy. W Polsce nazywanej „krajem mogił i krzyży”
jest on symbolem zbiorowej pamięci, pod nim ukryta jest najbliższa historia.
Krzyż prowokuje pytania, po co tu stoi i dlaczego?
Do tej pory nikomu w tzw. przestrzeni publicznej krzyż nie
przeszkadzał. Nikomu też, za wyjątkiem komunistów nie przeszkadzały rodzące się
za jego przyczyna pytania, czy chodziło o Krzyże Katyńskie stawiane podczas 1
listopada, czy Krzyże Gdańskie , Poznańskie, czy też te z pod Kopalni Wujek?
Czy Krakowskie Przedmieście jest próba generalną do
zdewaluowania symbolu krzyża i jego znaczenia w przestrzeni Europy? Być może,
nigdy w żaden sposób ultraliberalne media nie wylały tylu steków bzdur i tylu
pomyj na ludzi broniących go, nie jako znaku zmartwychwstałego Chrystusa, ale znaku jedności narodu i znaku jego pamięci
oraz wytrwałości w dążeniu do prawdy i
sprawiedliwości.
Znak krzyża pełny swój sens uzyskuje dopiero dzięki naszemu
otwarciu się na jego tajemnicę.
Jego oddziaływanie jest tym większe im nasze korelacje z
nim, a jako forma zbiorowej pamięci i emocji stanowi źródło o niespotykanej
sile mogącej zmieniać losy nie tylko poszczególnych istnień ale także państw i
narodów. Jest on ogniwem które spaja nas i daje nam silę jednocześnie czerpiąc
ją od nas, ten mistyczny dualizm jest wielką ale radosną tajemnicą.
Krzyż jako symbol powinien być rozpatrywany na dwóch poziomach,
psychologicznym i energetycznym. Poziomem psychologicznym jest to czego
oczekujemy wyobrażając sobie ten symbol. Wyobrażenia nasze kształtuje tradycja,
nasz światopogląd i przekonania innych ludzi bądź medialna rzeczywistość( w tym
przypadku wyjątkowo negatywna). Jest rzeczą oczywistą, że myśli i wyobrażenia
są energią, ( nie jestem zachwycony prawem przyciągania) ale wierzę w to, że
Krzyż Smoleński obok wytworzonej energii, którą nadało mu swoimi myślami i
wyobrażeniami miliony Polaków, posiada również własną energię określana jako
energia kształtu. Przede wszystkim jednak skupia w sobie niczym soczewka tą
wytworzoną wskutek tragicznych wprawdzie
wydarzeń ale jakże pozytywną i czystą energię, która jest dla elit zagrożeniem,
gdyż ma w sobie moc sprawczą, moc odrzucenia kłamstwa na rzecz prawdy i moc
zwycięstwa dobra nad złem.
Jarosław Kaczyński mówiąc o prezydencie Komorowskim, że
został „wybrany przez nieporozumienie” niestety się mylił. Tu nic nie dzieje
się przypadkiem.
Wszyscy pamiętamy tą wielka traumę Tuska i Platformy po
przegranych wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Pamiętamy te zabiegi
mające zapewnić mu wybór narodu, szybki i cichy ślub kościelny (chyba po 25
latach małżeństwa?). I cóż takiego zaszło, że z tej wizji , z tego marzenia tak
łatwo gotów był zrezygnować na rzecz człowieka , który nigdy takich ambicji nie
miał. Komorowski został do tego zadania wybrany przez elity, gdyż Olechowski (
określany przez wielu jako przedstawiciel polskich elit w Rządzie Światowym)
nie miał absolutnie żadnych szans! Natomiast jeżeli chodzi o Tuska, musiało coś
zajść, co skłoniło go do tej decyzji. Biorąc pod uwagę jego niesłychane, wręcz
chore ambicje musiało być to coś naprawdę godnego uwagi. Być może w masońskich
elitach Europy zapadła decyzja o predysponowaniu Tuska do jakiegoś dużego
stanowiska, w zamian za wyeliminowanie Braci z wpływu na politykę Polski a
przez to i Europy. Tusk, polityk małego kalibru , z kraju który „miał szansę
siedzieć cicho” być może zostanie zastępcą samego Barosso. Pytanie za jaka
cenę?
To my jesteśmy przedmiotem tej transakcji! Polska jako
najbardziej katolicki kraj w Europie, zaplecze powołań kapłańskich dla
zlaicyzowanej Europy i misyjnych dla Świata jest cierniem, zadrą, wrzodem na
dupie masońskiej Europy. Wojna toczy się tu i teraz. Czy wojna o Krzyż jest
tego preludium czy apogeum nie wiemy, ale znając zamierzenia tej „jewriejnej
kamandy Tuska”(pisałem już o tym na tej stronie” możemy się spodziewać
najgorszego.
Widzimy więc, że przede wszystkim jest on znakiem jedności, doświadczyliśmy tego w tamtych dniach gdyż( mam nadzieje, ze ateiści i wyznawcy innych wyznań wybacza mi te wtrącenia) "przez krew Jego krzyża", Bóg "znów pojednał wszystko z sobą" (Kol 1,20)
Tak jak Chrystus przez swoją śmierć na krzyżu naprawdę "uczynił jednością" wrogie części ludzkości, "bo zburzył rozdzielający je mur -- wrogość" (Ef 2,14)., tak śmierć tych 96 ludzi z różnych opcji politycznych uczyniła nas i ich jednością. Ich śmierć zburzyła rozdzielający ich i nas mur, powinna więc być początkiem myślenia o państwie jako o dobru wspólnym, jako dziedzictwie pokoleń, a nie jako kondominium partyjnych, korporacyjnych bądź też obcych interesów. Już wiemy, że nie jest tak dla wszystkich?
Zakończę te rozważania słowami
Simone Weil, której krzyż Chrystusa jawi
się jako kosmiczna dźwignia, mająca moc przemieniania sensu wszechświata: "Kiedy
ciąży nad nami cały wszechświat, nic innego poza samym Bogiem nie może stanowić
przeciwwagi -- poza Bogiem prawdziwym, bo fałszywi bogowie, nawet nosząc imię
prawdziwego, są tu bezsilni. (...) Dlatego właśnie krzyż jest wagą, na której
ciało kruche i lekkie, ale które było ciałem Boga, przeważyło ciężar całego
świata. Daj mi punkt oparcia, a uniosę świat. Tym punktem oparcia jest krzyż.
Innego być nie może. Musi znajdować się on na przecięciu świata i tego, co nie
jest światem. Krzyż jest takim właśnie przecięciem".
illuminatus
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz