
Pytanie wydaje się tylko pozornie proste.
Wszyscy jesteśmy świadomi i chyba nikt nie podważa tego, ze człowiek w początkach swego bytowania daleki był od przekonania, że jest ukoronowaniem stworzenia. Niesprzyjające środowisko w którym to on raczej był zwierzyną łowną niż polującym z pewnością nie nastrajały do tego typu dywagacji.
Zalążki postawy, którą dzisiaj nazwalibyśmy antropocentryczną , a wynikającą z przekonania, że człowiek jest centrum wszechświata, który jest celowo tak skonstruowany, aby umożliwić jego istnienie paradoksalnie możemy dostrzec w pierwotnych obrzędach magicznych i rytuałach.
Wg. teorii Jamesa Frazera, brytyjskiego antropologa społecznego, rozwój myśli ludzkiej przebiegać miał od magii poprzez religie do nauki.[1] Ta kontrowersyjna idea uznaje, że magia jest najpierwotniejszym odniesieniem się człowieka do otaczającej go rzeczywistości.
Zdaniem Frazera, człowiek używał i używa magii chcąc pokonać trudności i niebezpieczeństwa, jakie spotyka na swej drodze w codziennym życiu. Przy czym wiara we własne siły, wiedzę i umiejętności magiczne utwierdza go w przekonaniu, że jest w stanie pokierować otaczająca go przyrodą wg. własnej woli. Frazer zwraca przy tym uwagę na to, że odkrycie nieskuteczności wykonywanych magicznych praktyk powoduje iż przestaje on polegać na własnym rozumie i skłania się ku religii, która jest niczym innym niż przekonaniem, że otaczającym go światem kierują jakieś potężne tajemnicze siły, bóstwa żądne przebłagiwań i ofiar.
Ta teoria jest zadziwiającą, gdyż wg niej bardziej rozumne jest dla człowieka odprawianie magicznych rytuałów niż wiara w Stwórcę.
Czy możemy więc wysnuć pogląd, że magia stanowi pewnego rodzaju alternatywę w stosunku do religii? Wg. mnie jest dla niej opozycją, tak jak dzień do nocy.
Wyobraźmy sobie hipotetycznie, że któregoś z nas z wyzerowaną pamięcią, jednakże z pewnym rodzajem świadomości, takim system operacyjnym w wersji DOS, zrzucono by w środek amazońskiej dżungli. Czy pierwotną, pierwsza myślą było by przekonanie o istnieniu jakiejś Istoty Wyższej czy przekonanie o własnej mocy wpływania na otoczenie za pomocą magicznych rytuałów. Oczywiście to drugie jawi się nam , w świetle naszych rozważań, jako coś wprost niedorzecznego, jednakże wielu badaczy tematu gotowych jest przyjąć tą hipotezę za pewnik! Czy więc magia pojawiła się przed religią, czy później? A może pojawiła się razem z nią? W granicach czasu, który rozpatrujemy można powiedzieć, że powstała razem z nią, jednak logicznie myśląc musiała powstać później i była reakcją na powstanie religii czyli czymś zupełnie przeciwstawnym, niejako jej antytezą.
By magia mogła powstać, najpierw musiała zaistnieć wiara w coś lub kogoś, który wszystko stworzył, potem dopiero mogła zaistnieć myśl, że można otaczający świat kształtować za pomocą zaklęć, ofiar, obrządku itp. W myśl powiedzenia „Alboż nie wiecie, że jesteście bogami?”[2]
Stąd pozwolę więc wysnuć sobie następującą analogię: jeżeli religia jako „wiara” (praobjawienie) powstała jako pierwsza to magia jest „niewiarą” zaprzeczeniem praobjawienia. Jeżeli to pierwsze zawierało rzeczywistą prawdę o naszym stworzeniu i naszej w nim roli jako istoty stworzonej na obraz i podobieństwo Boga posiadającej jednak wolną wolę to magia jest kłamstwem, ułudą na temat istoty naszego człowieczeństwa, Jeżeli ono pochodzi od Boga to od kogo pochodzi magia?
O przeciwstawności religii i magii świadczą ich definicje. Wg Dobrowolskiego „Magia - to system praktyk, pociągających wedle przekonania wykonawcy określone skutki, oparty na wierze w fikcyjne związki między dwoma łańcuchami zjawisk.”[3] i będących próbą wytłumaczenia otaczającej go rzeczywistości oraz oddziaływania na nią. Dla Waltera natomiast magia jest „wiedzą i umiejętnością posługiwania się wolą w taki sposób, by uruchomione nią nadnaturalne (to jest niepojęte dla określonych ludzi) siły powodowały sprawdzalne materialne zdarzenia”[4].
Jeszcze raz wrócę do wspomnianego wcześniej Frazera, który twierdził, że magia i religia były pierwotnie dziedzinami odmiennym i na dodatek zupełnie nie wpływającymi na siebie. Dla niego religia to „zjednywanie sobie czy zyskiwanie przychylności sił wyższych od człowieka, które zgodnie z wierzeniem kierują biegiem przyrody i życia ludzkiego.”[5] gdyż „natura w swym biegu jest w pewnej mierze giętka i może być zmieniona oraz że możemy przekonać potężne istoty nią rządzące, aby zmieniły tok wydarzeń w kierunku sprzyjającym.”
Natomiast istotą magii jest przekonanie ,że „procesy natury są sztywne i niezmienne w swym działaniu i że biegu ich nie mogą zmienić błagania, pogróżki i groźby.”[6] Przyznaje on jednocześnie ,”że magia ma często do czynienia z duchami, które są siłami osobowymi tego rodzaju, jakie zakłada religia, ale gdy czyni to we właściwej formie, postępuje z nimi zawsze podobnie jak z siłami nie ożywionymi, to znaczy ogranicza je i przymusza, miast starać się pozyskać ich względy lub przebłagać je, jak to robi religia.”[7]
Czyż nie jest to odkrywcze? Można śmiało zawołać: Wchodźcie do tej klatki z tygrysem, nic wam nie grozi gdyż go zahipnotyzowałem. I wiem z wielu źródeł, że znajdują się wciąż chętni by pogłaskać kotka w nadziei, że się nie obudzi.
To co teraz napiszę być może niektórych wprawi w zdumienie, ale rola człowieka w stworzeniu świata wg. mitologii i wierzeń Starożytnego Wschodu, szczególnie u Sumerów
( budzących tyle zachwytu i egzaltacji u co niektórych) nie jest wcale wspaniała i wyjątkowa.
W kręgu tych kultur dominowało przekonanie o stworzoności nie tylko świata ale również bogów i człowieka. Wg tych wierzeń świat nie był odwieczny, bogowie nie byli wcale wszechmocni i wyłaniali się dopiero w trakcie powstawania świata. Natomiast człowiek był z kolei ich dziełem, a celem jego istnienia była praca i służenie bogom w celu zaspokajania ich potrzeb. Jednocześnie jako ich słudzy ale też ich zastępcy na ziemi zostali obdarzeni cząstką ich boskiej mądrości by móc współuczestniczyć w realizacji ich boskich planów.
W tym przypadku mamy do czynienia z pewną mitologią (obietnicą), która być może jest przyczyną , bądź najlepszym wyjaśnieniem kultywowania magicznych praktyk, a mianowicie służenie bóstwom, demonom za pewną część wiedzy pozwalającej wpływać na otoczenie. Kapłani i madzy babilońscy odkryli i byli o tym przekonani, że jeżeli za pomocą czarów człowiek mógł się przed złośliwymi demonami obronić to możliwe było również zawarcie z nimi pewnego układu polegającego na przysparzaniu im korzyści przez czynienie zła innym ludziom. Dzisiaj byśmy to nazwali paktem., a charakter działania magii w oparciu o trzy zasady :powinowactwa, podobieństwa i styczności należałoby uznać za charakter czysto demoniczny.
Same mity o akcie stworzenia człowieka nie napawają dumą, gdyż w jednej z wersji został on ulepiony z gliny przez Enki, w innej, że wyrósł jak roślina zasadzony przez Enlila. W każdym bądź razie człowiek jest niczym innym niż ledwie wyróżnionym przez bogów zwierzęciem?
Natomiast przekonanie, tak bliskie idei antropocentryzmu, że człowiek jest ukoronowaniem stworzenia było bliskie Babilończykom. Jednakże i w tym przypadku jego głównym zadaniem było zadowalanie bogów. Charakterystyczny w tych wierzeniach jest pewien dualizm ludzkiego istnienia: z jednej strony wybraniec bogów, korona stworzenia, z drugiej igraszka bogów, ich sługa, od początku do końca naznaczony śmiercią.
Babilońska sztuka przepowiadania słynęła na całym
starożytnym Wschodzie i niewątpliwie wywierała silny wpływ nawet na
odległe ludy oraz mistyczne prądy myślowe i stowarzyszenia uznające za
fundamentalne dla zrozumienia istoty wszechrzeczy zasady magii i
alchemii.
Medycyna w Babilonii mimo swych znaczących osiągnięć,
(np. przeprowadzano operacje oka, znano układ krążenia, anatomię i
fizjologię człowieka) miała również charakter magiczny. Praktykami
lekarskimi parali się chirurdzy oraz kapłani egzorcyści zwani w języku
akadyjskim ašipu lub mašmaššu. Kwitła również
astrologia. Poczynione przez starożytnych Chaldejczyków obserwacje
astronomiczne tłumaczono w duchu panujących wierzeń, gwiazdy uosabiano z
ważnymi bóstwami decydującymi o losach świata, w ten sposób bardzo
stara demonologia babilońska znalazła swoje miejsce w wyobrażeniach
starożytnych jako swego rodzaju granica oddzielająca świat ludzi od
świata bogów. Za przyczyną tych wierzeń uważano, że wszystkie zdarzenia
na ziemi są uwarunkowane położeniem gwiazd, planet i Słońca oraz
zachodzących zjawisk meteorologicznych a ulegające nieustannym zmianom
konstelacje również mają zmienny wpływ na ziemski i ludzki bieg rzeczy. Z
tak skrystalizowanych poglądów wyciągali oni następujący wniosek:
„jeśli wszystkie zjawiska w kosmosie są spowodowane ruchami ciał
niebieskich, to również wszelkie zjawiska ziemskie pozostają z sobą w
ścisłym związku, ponieważ powodują je te same ogólne przyczyny. Jest to
jedno z podstawowych praw magii, jak je dziś nazywamy: prawo związku
sympatycznego. Z niego została wyprowadzona astrologia i sztuka
mantyczna”.[8] Z
pomocą astrologii usiłowano w gwiazdach wyczytać losy czekające nie
tylko osoby, ale przede wszystkim narody i państwa. Jej rozwój i
największy wpływ na inne narodowości i kultury starożytnego Wschodu
przypadał na pierwszą połowę I tysiąclecia, jednakże z uwagi na jej rolę
w określaniu terminów wylewów rzek, terminów świąt, ruchów, zaćmień
Słońca i Księżyca[9]
(podobnie jak w Egipcie) jej początki z pewnością były znacznie,
znacznie wcześniejsze, stąd śmiało możemy mówić o Babilonii jako
niewątpliwej kolebce tej nauki.
Podobnie było również w kolebce innej starożytnej
kultury, Egipcie. Wszechogarniający wierzenia Egipcjan totemizm
przechodzący w antropomorfizację bóstw, kłóci się z rozległą wiedzą na
temat budowy świata i kosmosu. Po prosu wiara w zwierzęce bóstwa i
oddawanie czci krowom, krokodylom czy szakalom, stoi w sprzeczności do
rozwoju wiedzy naukowej Egipcjan. Jedynym wytłumaczeniem takie stanu
rzeczy jest dojście do tej wiedzy za pomocą praktyk magicznych, podczas
obrzędów wykonywanych ku czci określonych bóstw przedstawianych pod
postacią zwierząt. Duże wyobrażenie o znaczeniu magii w życiu Egipcjan
daje nam Egipska Księga Umarłych. Zawarte w niej oświadczenia(spowiedź
negatywna), są niczym innym jak formułami magicznymi, wbrew ich
etycznemu wydźwiękowi, gdyż są powtarzane przez każdego bez wyjątku, bez
względu na wielość i rodzaj przewinień lub zasług. Tak więc „magia… tak
wszechwładna w Egipcie starożytnym sparaliżowała znaczenie zasługi i
cnoty, przygłuszyła sankcję moralną, która domaga się, aby zasługa była
koniecznie nagrodzona, a zbrodnia ukarana. Czynnikiem, który w Księdze
Umarłych decyduje o zbawieniu duszy, jest w pierwszym rzędzie magia, nie
życie uczciwe”[10]
Co ciekawe podobnie jak w innych kulturach obrzędowość
kultowa miała charakter zamknięty i niedostępny dla ludzi pospolitych
(być może nawet w Egipcie jej charakter był najbardziej ukryty z
wszystkich rozpatrywanych kultur). Nie zmieniło się to nawet w czasach
Ptolemeuszy, w których zoolatria przybrała monstrualne rozmiary i nie
zmieniły tego nawet wpływy kultury Greków i Rzymian, gdyż czci zwierząt
Egipcjanie swobodnie będą mogli się oddawać do 391 r. n.e., gdy Cesarz
Teodozjusz zabroni Egipcjanom odprawiania kultu w głównym ośrodku
wierzeń egipskich Aleksandrii. Do niewątpliwych „osiągnięć” doszła
magia egipska w dziedzinie medycyny. Epilepsje, histerię i choroby
nerwowe, będące według Egipcjan karą za grzechy lub też skutkiem działań
demonów, leczono za pomocą tzw. snu sakralnego. Nie był to sen zwykły
lecz somnambuliczny (lunatyczny), tak głęboki, że człowiek miał nie
tylko chaotyczne widzenia, lecz prawdziwe wizje, częstokroć dotyczące
wyzdrowienia. Była to po prostu hipnoza i pomocna jej sugestia.
Kolejną tajemnicą egipskiej medycyny sakralnej było zjawisko zwane dziś magnetyzmem. Magnetyzm polegał na lekkim dotykaniu, przykładaniu ręki, na ruchach obrotowych i dmuchaniu (tchnienie żywotne), tak żeby np. wywołać poty, wyleczyć z gorączek zakaźnych itp. Wiemy z wielu źródeł, że magowie egipscy potrafili również wywoływać różne zjawiska atmosferyczne. Znany jest przypadek z 172 r. n.e.{!} gdy armia rzymska wpadłszy w pułapkę zastawioną przez Kwadów uformowała czworobok i tak się opierała silom wroga. Jednak jej chwile były policzone z uwagi na skwar i znikome zasoby wody. Wówczas spadł deszcz, który rozwścieczył Kwadów wściekle atakujących Rzymian. To właśnie Kwadów w tym starciu miały uśmiercić padające pioruny i grad, lecz cud ten nie przypisano Jupiterowi a egipskiemu bóstwu Toth, które miało ocalić rzymski legion za przyczyną magicznych zaklęć Harnuphisa, egipskiego kapłana w świcie Marka Aureliusza.[11]
Kolejną tajemnicą egipskiej medycyny sakralnej było zjawisko zwane dziś magnetyzmem. Magnetyzm polegał na lekkim dotykaniu, przykładaniu ręki, na ruchach obrotowych i dmuchaniu (tchnienie żywotne), tak żeby np. wywołać poty, wyleczyć z gorączek zakaźnych itp. Wiemy z wielu źródeł, że magowie egipscy potrafili również wywoływać różne zjawiska atmosferyczne. Znany jest przypadek z 172 r. n.e.{!} gdy armia rzymska wpadłszy w pułapkę zastawioną przez Kwadów uformowała czworobok i tak się opierała silom wroga. Jednak jej chwile były policzone z uwagi na skwar i znikome zasoby wody. Wówczas spadł deszcz, który rozwścieczył Kwadów wściekle atakujących Rzymian. To właśnie Kwadów w tym starciu miały uśmiercić padające pioruny i grad, lecz cud ten nie przypisano Jupiterowi a egipskiemu bóstwu Toth, które miało ocalić rzymski legion za przyczyną magicznych zaklęć Harnuphisa, egipskiego kapłana w świcie Marka Aureliusza.[11]
Ciekawą rzeczą jest, że z jednej strony magia miała być
środkiem do zmiany otaczającego świata wg własnej woli, a z drugiej
odkrywała i przekonywała, że życie człowieka zależne jest od układu
planet, położenia Słońca i Księżyca oraz innych zjawisk przyrodniczych, i
że wszystko jest już ustalone. Przypomina to trochę sytuację gdyby
choremu na raka jakiś szarlatan, powiedział „możesz sam się uleczyć,
możesz sam wybrać metodę ale będzie ona skuteczna tylko wtedy gdy
będziesz robił wszystko wg moich wskazówek.” Następnie gdy pacjent był
już w stanie agonalnym powiedział mu :”to wszystko nie miało żadnego
znaczenia bo i tak było Ci przeznaczone umrzeć”
Jakże blisko tych wierzeń, znalazły się wieki lat później niektóre
idee gnostyckich sekt, upatrujących w dualnej budowie natury człowieka
wiedzy na temat istoty zbawienia i istoty świata w ogóle. Biorąc pod
uwagę, że wierzenia starożytnej Babilonii zakładały akt stworzenia
człowieka z gliny oraz krwi bóstwa Kingu, będącego ucieleśnieniem
pierwiastka zła[12],
można przyjąć, że mitologia i wierzenia starożytnego Babilonu poprzez
wiedzę o dwoistej naturze człowieka i świata, kultywowane i przenoszone
przez babilońskich kapłanów i magów miały bezpośrednie przełożenie na
inne ościenne kultury a tym samym na powstające tam kulty i prądy
myślowe uznające człowieka za siedlisko dwóch pierwiastków: dobra i
zła. Ten nieprawdopodobny wpływ stal się również udziałem magii i
alchemii egipskiej i miał na całe wieki zawładnąć umysłami starożytnej
Europy .Gdy w V w p.n.e. dynastia Ptolemeuszy chyliła się ku upadkowi a
armia perska zajmowała Grecję otwarły się na oścież wrota do czegoś co
należałoby nazwać w świetle późniejszych wydarzeń „rewolucją
mistyczno-okultystyczną”, której, podobnie jak jej pierwocinami( magia
chaldejską, egipską i żydowską) największą winą było utrwalenie w
świadomości człowieka, zgubnego i fałszywego przekonania, że można
przejść drogę życia niejako na skróty: przewidując przyszłość, szkodząc
wrogom, czyniąc rzeczy, których bez zaklęć i amuletów by się nie
czyniło, wierząc, że można igrać ze złem nie ponosząc żadnej straty. To
właśnie ona wpływając na realne decyzje ludzi przez tworzenie
nieuchronności zdarzeń, czyniąc ich niewolnikami wróżb i przepowiedni,
rzeczywiście i to w sposób negatywny decydowała często o losach nie
tylko jednostek ale państw i narodów. To ona zatruła czyste idee,
kierujące tymi, którzy tworzyli fundamenty naszego świata, zwiodła ich
na manowce dając w zamian łudząca wszechwiedzę na temat istoty naszego
bytowania, na temat roli człowieka i jego prawdziwej natury, obnażając z
niej tylko to co najobrzydliwsze, najokrutniejsze,…nieludzkie.Koniec cz. II
illuminatus
[1] J.G. Frazer, Złota gałąź, tłum. H. Krzeczkowski, Warszawa 1996, s. 508–509 oraz 103–104.
[2] Baird T. Spalding „Życie i nauka mistrzów dalekiego Wschodu”,
[3] K. Dobrowolski: Studia nad kulturą naukową w Polsce do schyłku XVI stulecia, "Nauka Polska" 1933, t.17, s.19
[4] Roman Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce-Mistrz Twardowski,Ossolineum,1986 r. s.8
[5] Ibidem, s.8
[6] Ibidem, s 8-9
[7] Ibidem, s.9
[8] Roman Bugaj, Nauki tajemne w dawnej Polsce-Mistrz Twardowski,Ossolineum,1986 r. s.13
[9] Posiadali wiedzę, że synodyczny obieg księżyca wynosi 30 dni, a rok słoneczny wynosi 365,25 dni
[10] Ks. S. Szydelski, Historia religii a religia objawiona, Lwów 1916, s. 24.
[11] Ross Covan, Wojny, bitwy i wojownicy rzymscy, Bellona, 2010, s.90.
[12] Por. K. Łyczkowska, K. Szarzyńska, Mitologia Mezopotamii, Warszawa 1981, s. 196–216 i 275.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz